(Nie)smaki dzieciństwa?
Wata cukrowa, galaretka, lody… Jasne, każdy chciał, ale najpierw trzeba było zjeść obiad. Pamiętacie swoją największą jedzeniową traumę z dzieciństwa?
Dzieciom można więcej. Czyżby? Dzieciaki raczej nie mają głosu przy stole, kiedy na talerzu czeka coś, co niekoniecznie przypomina tort czekoladowy. Trzeba jeść bez dyskusji. W najmłodszych latach swojego życia dobre dla zdrowia nie zawsze oznacza dobre w smaku!
Pamiętacie? W czołówce była wątróbka. I odwieczne „zjedz mięso, ziemniaki zostaw”, choć lepiej byłoby zamienić kolejność. Na podium z wątróbką często stała szpinakowa breja. Jedzenie zaczynamy jeść oczami, a to warzywo podane w formie finezyjnej papki nie powalało estetyką i smakiem. We wspomnieniach często pojawiają się też wszelkiego rodzaju zupy mleczne. Z ryżem, z makaronem, płatki owsiane zalane gorącym mlekiem… Te mleczne pozycje w dziecięcym menu wielu spędzały sen z powiek i uruchamiały kreatywność: jak spóźnić się na śniadanie?
Na szczęście żyjemy w czasach, gdzie „zdrowe jedzenie” wcale nie musi oznaczać całego dnia cierpienia przy stole. Korzystajmy z tego i dzielmy się tym z najmłodszymi! Niech nasze dzieci dorastają bez traum i wypracowanego przeświadczenia, że „zdrowe” oznacza „ohydne”.